Forum hobby Strona Główna hobby
>>::POLSKI PORTAL HISTORYCZNO-MODELARSKI::
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Betonowa flota

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum hobby Strona Główna -> Marynarka Wojenna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sylwestrus Flavius
Adminek starszy
Adminek starszy



Dołączył: 31 Sty 2006
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Nowa Aleksandria - Lublinie

PostWysłany: Nie 12:57, 09 Kwi 2006    Temat postu: Betonowa flota


Betonowy wrak z Darłowa (zdjęcie archiwalne)

W zakolu Martwej Wisły na przedmieściach Gdańska od 60 lat stoi… betonowy statek. Właściwie to nie statek, tylko kadłub z betonu, na którym ktoś ponad pół wieku temu zbudował dom. Ten osobliwy obiekt to relikt długiej historii budowy morskich jednostek z surowca kojarzonego raczej z budynkami i mostami niż z żeglugą po morzach i oceanach. Jakby tego było mało, dom na betonowym statku jest zamieszkany.

Sucho pod wodą

- Stoi tutaj od wojny – mówią żeglarze z pobliskiego jachtklubu. –Mieszka na nim pan Paweł. Porządny chłop. Nikomu nie wadzi. Kupił to jakieś kilkanaście lat temu. Ma tam prąd, wodę i telefon. Teraz go nie ma, bo wyjechał gdzieś zagranicę.


Na drewnianej ścianie nadbudówki widnieje tabliczka z numerem domu i nazwą ulicy: Tarcice. Białe firanki w oknach i starannie zamieciony pokład świadczą o tym, że gospodarz dba o swój dom na wodzie. Z komina codziennie w porze obiadu leniwie sączy się smużka dymu. Sąsiedzi, którzy byli gośćmi w tym domu, twierdzą, że nie różni się od tych na suchym lądzie: pokoje, kuchnia, łazienka, a w piwnicy, czyli w czeluści betonowego kadłuba, poniżej poziomu wody, nawet podczas jesiennych sztormów jest sucho. No, może trochę kołysze, ale pan Paweł zamontował specjalne rury, którymi przytwierdził statek na sztywno do nabrzeża.


Mało kto tutaj trafi bez przewodnika, plątaniną polnych dróg. W ustronnej okolicy gospodarz domu na wodzie nie musi się obawiać rzeszy turystów pragnących zobaczyć pływające curiosum. Może i szkoda, bo to jedyna taka budowla w Polsce i jedna z nielicznych zachowanych na świecie.


- Ten betonowy okręt był tu już w czterdziestym szóstym, jakeśmy się tu sprowadzili , – wyjaśnia jeden z mieszkańców pobliskich żuławskich drewnianych chałup. Wspaniałe domy, kryte pruskim gontem od dachu po fundamenty niszczeją - betonowy okręt z domostwem stoi tak, jak stał. Podobno statek należał do Niemki z Gdańska, do momentu kiedy po klęsce III Rzeszy i wkroczeniu do miasta Polaków dostała nakaz wyjazdu i musiała wyemigrować do Niemiec. Dom na wodzie przechodził potem z rąk do rąk. Cudem „uszedł z życiem” przed licznie grasującymi tutaj zaraz po wojnie szabrownikami.




Jezioro Dąbie pod Szczecinem. Spod wody wystaje osobliwa betonowa konstrukcja z rosnącym na niej młodym drzewkiem. Obiekt przyciąga poszukiwaczy tajemnic, płetwonurków, a nawet amatorów sobotniego grillowania, którzy licznie przypływają tutaj łódkami i kajakami. Fotografują się, by potem zadziwić znajomych: smażyliśmy szaszłyki na statku! I to jakim?!

Skąd się tutaj wzięło to 90-metrowe betonowe pudło? Według Piotra Szylińskiego, dziennikarza, który zbadał historię tajemniczego obiektu, to wrak tankowca „Ulrich Finsterwalde” zbudowanego w 1941 roku dla szczecińskiego armatora. Statek miał wyporność 2947 ton (całkiem sporą, nawet jak na konwencjonalną, stalową jednostkę) i był przeznaczony do transportu paliwa z rafinerii w Policach. Został zbombardowany w 1945 roku przez alianckie lotnictwo, zanim zdążył wypłynąć w swój dziewiczy rejs. Niemcy musieli siarczyście przeklinać wrogich lotników, bo prace wyposażeniowe przy „Ulrichu” były już prawie na ukończeniu.

Grill na betonowym statku
Inny betonowiec, „Karl Finsterwalde” (bliźniak „Ulricha”), spoczywa na dnie Zatoki Pomorskiej w pobliżu Świdnej Kępy. Przy niskim stanie wody nad powierzchnię wystaje jego pokład. Nurkowie, amatorzy morskich tajemnic spenetrowali jego podwodną część. Według relacji jednego z nich, mimo bardzo słabej widoczności w mętnej wodzie da się dostrzec, że spod warstwy glonów i muszli wystają... pręty zbrojeniowe betonowego kadłuba. Nie ma śladu po elementach wyposażenia. Najstarsi pracownicy szczecińskiej stoczni twierdzą, że zaraz po wojnie wszystko wywieźli stąd Rosjanie.


Beton i stoczniowi niewolnicy
Pułkownik Piotr Zając, emerytowany pilot śmigłowca z jednostki ratowniczej w Darłowie, do końca życia będzie pamiętał widok, jaki ukazywał mu się po starcie z nadmorskiego lotniska. Za każdym razem przelatywał nad zatopionym w pobliżu tamtejszego portu potężnym betonowym kadłubem. Zaintrygowany wrakiem rozpytywał o niego wśród najstarszych okolicznych mieszkańców. Wszyscy zgodnie twierdzili, że w czasie wojny była tu stocznia budująca „betonowe okręty”. Rzeczywiście, jej istnienie potwierdzają niemieccy badacze historii II wojny światowej.

Organizację zakładu rozpoczęto jeszcze przed jej wybuchem, po kilku miesiącach wojennej zawieruchy do Darłowa zaczęto zwozić rosyjskich jeńców i polskich robotników przymusowych. W nieludzkich warunkach, przymierając głodem, nękani przez wycieńczenie i choroby wznosili kadłuby betonowych frachtowców. Stocznię Niemcy otoczyli wysokim murem, chroniąc ją przed wzrokiem niepożądanych świadków. Pracującym w niej fachowcom nie wolno było pod groźbą surowych kar ani słowem wspomnieć nikomu o tym, co się za nim dzieje.

A działy się rzeczy niezwykłe, nawet dla specjalistów od stoczniowych technologii. Okręty budowano nie tylko z nietypowego materiału (specjalnie dobieranego zbrojonego betonu), ale i w nietypowy sposób: stępką do góry. Przez długie miesiące specjalny szkielet oblepiano betonem, by po ukończeniu roboty spuścić go na wodę, a tam obrócić do normalnej pozycji. Wiadomo, że budowniczym udało się zwodować co najmniej dwa kadłuby. Nie wiadomo natomiast, jak to się stało, że jeden z nich spoczął przy główkach darłowskiego portu.


Prawdopodobnie już się tego nie dowiemy. Większość świadków wydarzeń sprzed ponad 60 lat już nie żyje, a sam wrak na przełomie lat 70. i 80. wysadzili w powietrze saperzy, bo stanowił przeszkodę nawigacyjną grożącą statkom wpływającym do portu.

Od doniczki do frachtowca
Żelbeton został wynaleziony przypadkowo w połowie XIX wieku przez francuskiego ogrodnika Josepha Moniera. Dlatego swoją drogę na morze rozpoczął... w szklarni. Korzenie hodowanych przez Francuza palm rozsadzały betonowe donice. Wykonał więc druciany kosz, zalał go betonem i udało się: ani woda, ani siła rozrastających się korzeni nie była w stanie zniszczyć donic. W 1887 roku w niemieckim mieście Mühlhausen powstał pierwszy na świecie żelbetonowy most, a w 1903 roku w Greensburgu w Ameryce pierwszy żelbetonowy budynek. Tak żelbeton rozpoczął podróż po świecie.

Już podczas I wojny światowej Niemcy podjęli próby budowy statków przy użyciu tej technologii. II wojna światowa przyspieszyła ich prace nad betonowymi jednostkami, ponieważ brakowało stali, której coraz większej ilości domagał się przemysł zbrojeniowy. Próby tworzenia „murowanych” statków podejmowano też w Rosji i w USA. Nic jednak nie wiadomo, by do dzisiaj przetrwały jakiekolwiek ich efekty.

Pod żaglami na betonie
Po wojnie technologia budowy żelbetonowych kadłubów nie została zapomniana. Jak twierdzi dr inż. Jerzy Litwin, dyrektor Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku, do dzisiaj buduje się z tego materiału jachty, małe barki i pływające domki turystyczne. Najwięcej powstaje ich w Holandii, gdzie dzięki gęstej sieci kanałów i portowych basenów (np. w Rotterdamie) mieszkania na wodzie są bardzo popularne. Mało kto jednak wie, że i w Polsce beton jako stoczniowy budulec wraca do łask.

Rzeczywiście, betonowe jednostki „made in Poland” można dziś zobaczyć na Bałtyku. W latach 70. XX wieku polscy żeglarze zaczęli budować jachty siatkobetonowe. Był to najprostszy sposób uniknięcia „przejściowych trudności” w dostępie do stali, laminatu i drewna. Pływają do dzisiaj, choć minęły czasy braków w sklepach.

Przy kei w klubie jachtowym Neptun w Gdańsku można zobaczyć żaglowy jacht „Humbak”, zaprojektowany przez Norberta Patalasa. Latem kołysze się spokojnie wśród wielu innych jednostek z laminatu i drewna. Niewprawne oko laika nie odróżni go od klasycznych jachtów. Ma gładki, smukły kadłub pomalowany specjalną wodoodporną białą farbą, delikatną nadbudówkę i duraluminiowy maszt, jak inne jachty. Jak twierdzą żeglarze, na pełnym morzu, pod białymi żaglami także nie wyróżnia się „z tłumu” – mknie po falach jak wszystkie inne. Druga taka jednostka ma swój macierzysty port w Gdyni.

- Beton w żeglarstwie i budowie dużych statków, np. handlowych, ma przyszłość – twierdzi Jacek Sieński, dziennikarz morski z Trójmiasta, zapalony żeglarz. – Technologia poszła od czasów pionierskich tak daleko, że w niczym nie przypomina tej z ubiegłego stulecia. Specjalne mieszanki budulca z tworzywami sztucznymi, ich precyzyjnie dobierany skład i technologia „murowania” kadłubów na strunowych i siatkowych szkieletach to tylko niektóre jej elementy.

Po co jednak budować betonowe statki w czasach, gdy na światowym rynku pod dostatkiem jest stali i innych metali. – No cóż, ludzie zawsze poszukiwali nowych, niekonwencjonalnych rozwiązań – wyjaśnia dziennikarz i dodaje z uśmiechem: - Poza tym betonowy statek ma wieczystą gwarancję na to, że... nie zardzewieje!

Tekst i zdjęcia: Tomasz Zając

Na fotografiach od góry: doma na betonowym statku, pozostałości po stoczni w Darłowie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum hobby Strona Główna -> Marynarka Wojenna Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin