Forum hobby Strona Główna hobby
>>::POLSKI PORTAL HISTORYCZNO-MODELARSKI::
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jesli chcecie to....

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum hobby Strona Główna -> I wojna światowa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PREM
Moderatorek Pospolity
Moderatorek Pospolity



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Lublin

PostWysłany: Wto 19:52, 28 Mar 2006    Temat postu: Jesli chcecie to....

Jak w tytule nie chce zameczac swoimi wypocinami ale moze ktos nie czytal wiec jesli nie ma sprzeciwu to wrzucam artykulik mojego skromnego autoorstwa, ktory opublikowalem kiedys w Echach Bieszczadow...
znudzonych lub zdegustowanych prosze o cierpliwosc jak mocno wkurzy to zdejmiemy Smile

Ślady Wielkiej Wojny...



Artykuł ten dedykuję Panu Stanisławowi Macieli, Opiekunowi cmentarza wojskowego w Lesku.





Z Bieszczadami, chociaż w nich nie mieszkam, związany jestem od ćwierci wieku. Początkowo nieśmiałe poznawanie, przerodziło się w głębsze uczucie do tych gór, chęć poznania wszystkiego i wszystkich, którzy z Bieszczadami związali swoje życie. Tak po raz pierwszy lat temu kilkanaście zetknąłem się ze śladami pierwszowojennymi w Bieszczadach. Było to chyba w roku 1982 lub 1983, wybrałem się na spacer na Korbanię i zobaczyłem spore ilości łusek karabinowych, jakieś odłamki...oczywiście wszystko upychałem po kieszeniach w miarę możliwości i mając na względzie pojemność tych kieszeni. Refleksje przyszły znacznie później, gdzieś po dwóch latach wybrałem się na Chryszczatą. Zaintrygowały mnie linie ciągnących się wzdłuż grzbietu transzei. Poziom i skąpość informacji na temat rozgrywających się w tym rejonie walk, ograniczał się do zdawkowych informacji o walkach z ugrupowaniami UPA, więc większość turystów o ile w ogóle zwracała na nie uwagę, to utożsamiała je z walkami opisywanymi w książce p. Gerharda ,, Łuny w Bieszczadach” i długo jeszcze i ja żyłem w tym przekonaniu...

Większość młodych męższczyzn w pewnym okresie życia interesuje się militariami, ze mną było podobnie. Sięgnąłem do pudełka, w którym umieściłem swego czasu skarby przyniesione z Korbani i spotkała mnie niespodzianka,...przyniesione łuski miały wyraźnie wybite daty produkcji i nie były to daty wskazujące, że wyprodukowano je w czasie drugiej wojny światowej. Głębsze ,, studia ‘’ utwierdziły mnie w przekonaniu, że pochodzą z okresu pierwszej wojny światowej, a że było ich dużo, nawet bardzo dużo, wniosek był jeden, bitwa rozgrywająca się w tym rejonie musiała ilością zaangażowanych w nią żołnierzy, znacznie przewyższać potyczki z lat czterdziestych w tych rejonach. w sukurs przyszedł mi przewodnik Władysława Krygowskiego z 1970 roku, w którym skrótowo opisano historię działań wojennych 1914 / 1915 w Bieszczadach, tudzież książki ,, Spór o Bieszczady’’ Witolda St. Michałowskiego, gdzie dosłownie kilka rozrzuconych zdań mówi o pierwszej wojnie w Bieszczadach. Po przeczytaniu (jakże mogłem to ominąć wcześniej) emocje sięgnęły zenitu...Ale dużo, dużo później przyszło zrozumienie tragedii, która rozegrała się na przestrzeni 7 miesięcy w Bieszczadach gdzieś na początku wieku, powiedzmy w 1914 roku...




Trochę historii rok 1914 i 1915... Monarchia Austro - Węgierska wystąpiła przeciwko Rosji 6 sierpnia 1914. Wszyscy przekonani byli, że konflikt zakończy się bardzo szybko, ale jak historia nie tylko tej wojny pokazuje, wszyscy się mylili... Po raz pierwszy, zaangażowano tak wielkie siły, miliony żołnierzy stanęły przeciwko sobie, rozpoczęła się wojna określana przez wielu nawet współczesnych historyków mianem ,, Wielkiej Wojny”. Zawężając problem, chciałbym w kilku zdaniach opisać jedynie to co wydarzyło się w Bieszczadach. Dostępu do Karpat strzegła twierdza Przemyśl, jedna z największych w Europie, ogromne dzieło militarne, nie mająca sobie równych w tej części Europy. Wydawać by się mogło, że nikt nie jest jej w stanie zdobyć. Jak się okazało, były to jedynie pozory, ponieważ żadna twierdza nie potrafi się w nieskończoność bronić jeśli jest odcięta od zaopatrzenia, co spotkało twierdzę przemyską. Dnia 20 września wojska rosyjskie podeszły pod twierdzę, rozpoczynając jej pierwsze oblężenie.

Pierwsze działania wojenne to pierwsze dni listopada 1914 roku, walki na Stożku, Łabiskach, Otrycie, oraz uformowanie linii obronnej od Otrytu, przez Wołkowyję, Polańczyk, do Średniej Wsi. Lesko oraz Ustrzyki Dolne znalazły się po rosyjskiej linii frontu. w połowie grudnia doszło do przesunięcia linii frontu w kierunku południowym. Linia przebiegała poprzez szczyty od Łopiennika przez Bukowinę, Stoły, do góry Dwernik. Nadeszła zima..., wyjątkowo śnieżna i mroźna, obie walczące strony borykały się z problemami aprowizacyjnymi, mimo tego góry huczały od artyleryjskich salw, prowadzono ostrzał, płonęły domostwa, kościoły, cerkwie. Przełom roku 1914 i 1915 to zdobycie przez Rosjan Przełęczy Użockiej, która w miesiąc później została odzyskana przez Austryjaków i Niemców. W lutym 1915 front stabilizuje się w linii Jaworzec, poprzez Otryt do Lutowisk. Austryjacy w końcu lutego podejmują próbę odbicia Baligrodu. Zaangażowane zostają znaczne siły C.K. Monarchii, kilkadziesiąt tysięcy ludzi walczy przez 10 dni o miasto. Nadchodzi marzec, w 22 dniu tego miesiąca twierdza przemyska kapituluje po drugim oblężeniu, Rosjanie rozpoczynają kontrofensywę, Baligród znowu wpada w ręce Rosjan, którzy zdobywają również Wołosate, Ustrzyki Górne. Rosjanie atakują dużymi zgrupowaniami w kierunku kluczowych przełęczy: Beskid, Użockiej, Bukowskiej. Mimo zmasowanego ataku, zdobycie ich nie udało się Rosjanom. Rozpoczęta na początku maja 1915 roku wielka ofensywa austryjacka pod Gorlicami, doprowadza do odwrotu wielkiej armii rosyjskiej, w połowie maja ucichają walki w rejonie Bieszczadów, pozostają zgliszcza i bezimienne groby, cmentarze w środku gór. Liczba poległych żołnierzy obu walczących stron określana jest w przybliżeniu nawet na 100 tysięcy.




Oczami żołnierzy... Krwawe bitwy rozgrywające się w Karpatach, w tym w Bieszczadach na długo zapadły w pamięci tym, którzy przeżyli. Mróz i głód to ponure widma, z którymi żołnierze musieli walczyć na co dzień. Okopani w ledwie wygrzebanych w kamienistym gruncie transzejach, w śniegu, na pierwszej linii, gdzie nie można było rozpalać nawet małych ognisk, oczekiwali na przeciwnika, który przedzierał się przez zaśnieżone wąwozy, idąc na śmierć sami ją zadawali... Relacje są spójne, białe piekło zaśnieżonych szczytów i ciemnego lasu odciskały piętno na żołnierzach obu walczących stron. Szli do szturmu, gdy dystans pomiędzy walczącymi był zbyt mały by oddać strzał, walczono wręcz, gdy łamały się żołnierskie bagnety i oficerskie szable, używano łopatek saperskich, kolb karabinów, które rozpryskiwały się na głowach przeciwnika... Nikt nie prosił o litość, każdy żołnierz wiedział, że by żyć musi zwyciężyć. Żołnierskie pochówki, w wykopanych jamach, w transzejach, chowano i zwycięzców i zwyciężonych, nie było salw honorowych, pośpiesznie grzebano zmarłych, czasami nie chowano wcale... Głęboki śnieg krył tragedie zwyczajnych ludzi, którzy marzyli jedynie o domu rodzinnym. Wiosną roztopy zabierały doczesne szczątki w dół wąwozów, przykrywały ich liście, które opadały w dół rok za rokiem, grzebiąc tych, których nikt wcześniej nie pogrzebał..

Zaciera się pamięć o tych wydarzeniach, większość tych, którzy przeżyli odeszła na zawsze, w relacjach, które po nich pozostały walki w Karpatach były potwornym sprawdzianem hartu ducha i ciała, osobistą tragedią, bólem...




Trochę historii współczesnej... Poszukiwania z wykrywaczem metali, budzące wiele emocji weekendowe i wakacyjne hobby...Dla niektórych źródło wielorakich doznań przy kolejnym odkryciu, dla niektórych zwykły sport, dla innych zaspokajanie kolekcjonerskich pasji, dla części źródło zarobku... cóż takie czasy... Poszukiwacze trafili w Bieszczady masowo, dopiero po odwilży politycznej, kiedy to włóczenie się po lasach w kurtkach z wojskowego demobilu, z saperką i oczywiście wykrywaczem nie było utożsamiane z działalnością o charakterze dywersyjno - szpiegowskim. Szczęśliwie poszukiwania ze względu na trudny teren, nie znalazły aż takiej rzeszy sympatyków, by przerodzić się w beztroskie rycie w ziemi jak to ma miejsce na pobojowiskach w bardziej równinnych częściach naszego kraju. Nie łatwo jest przeszukać górzysty teren, poprzecinany wąwozami, szczególnie w czasie większych opadów deszczu, co rzadkim w Bieszczadach wcale nie jest. Opowieści pierwszych eksploratorów, do których również się zaliczam, o bogactwie militariów przykrytych cienką warstwą bukowych liści wcale nie są jedynie wymysłem, konfabulacją, jak to próbował nie tak dawno wmówić mi jeden z kolegów, stwierdził, że takich miejsc gdzie czas zatrzymał się w miejscu w Polsce już nie ma ..i miał rację nie ma poza Beskidami a Bieszczadami zwłaszcza. Nie jest to zachęta do poszukiwań, zwłaszcza w Bieszczadach, które są miłe memu sercu i nie zależy mi a wręcz bym nie chciał, by te wspaniałe góry opanowała rzesza poszukiwaczy, daleki jestem od tego.

Cóż znajdują poszukiwacze militariów ? Nie są to skarby w pełnym słowa tego znaczeniu, chociaż przedstawiają wielką wartość historyczną nie materialną. Większość roześmieje słysząc, że skarbem może być klamra od pasa żołnierskiego, parę guzików, złamany bagnet, nieśmiertelnik, pognieciona manierka, czy skorodowana saperka... Dlaczego rozwijam wątek poszukiwań wyjaśnię później...

Problemem polskiego tzw. rynku poszukiwań, jest raczej problem etyki poszukiwań i niestety w dobie rozwoju wolnego rynku, podejście konsumpcyjne do tego hobby nikogo nie powinno dziwić i tu w Bieszczadach może i nie dziwi. Do czego zmierzam, Nie chodzi tylko i wyłącznie o samo znalezienie przedmiotu związanego z historią zwłaszcza rozwijaną w tym artykule pierwszowojenną. Góry kryją wiele bezimiennych mogił żołnierskich, a wykrywacz metali jak sama nazwa wskazuje wykrywa metale, wiec elementy oporządzenia żołnierskiego, jak właśnie te najbardziej poszukiwane klamry, guziki, manierki, bagnety, z którymi żołnierze ginęli i byli chowani. Oczywiście nie zawsze a nawet najczęściej znalezienie jakichkolwiek militariów nie jest powiązane z odkrywaniem grobu nawet bezimiennego. Jak zachowują się poszukiwacze trafiając na żołnierski pochówek ,,bogaty’’ w militaria (mam na myśli zbieraczy militariów w najgorszym słowa tego znaczeniu)? Ano modus operandi jest mało skomplikowany, znalezione przedmioty zabiera się ze sobą, wkłada do plecaka, a co z doczesnymi szczątkami żołnierzy poległych ? W najlepszym wypadku są zakopywani z powrotem i jakaś litościwa dusza postawi sklecony z gałęzi krzyżyk, który przewróci pierwszy większy wiatr, lub woda wiosennych roztopów. Grób pozostaje bezimienny, pozostawione resztki metalowego oporządzenia przyciągną kolejnego poszukiwacza, który może nie być już tak wspaniałomyślny i po prostu pozostawia ich na wierzchu, często przemieszane z opakowaniami po drugim śniadaniu, wszakże poszukiwacze też jeść muszą... Tutaj muszę zwrócić honor wszystkim, którzy poszukując militariów, natykając się na szczątki żołnierzy nie pozostawili ich w zapomnieniu, oznaczyli wyraźnym krzyżem, wkrótce zawisły tabliczki, ,, NIEZNANI ŻOŁNIERZE 1914/15’’, ale mogił tak oznaczonych jest w porównaniu do odkopywanych żołnierskich kości wyjątkowo mało...




Propozycja?... Społeczników jest niewielu, jednym z nich jest Pan Stanisław Maciela z Leska, dzięki któremu cmentarz żołnierski w Lesku nie popadł w zapomnienie. Ogromu zaangażowania Pana Stanisława w przywrócenie cmentarza do obecnego wyglądu opisać się kilkoma słowami nie da, ale zawsze będzie On wzorem do naśladowania dla innych. Cóż dodać, mnie który gdy piszę te słowa jestem kilkaset kilometrów od Bieszczadów ??? Może wyjść z propozycją?? Jaką? Właśnie do tego zmierzam, cmentarz w Lesku jest na tyle duży, że może warto by było pokusić się o przenoszenie zwłok żołnierzy odkrytych w środku gór?? Może te ekshumacje, które z pewnością wzbudziłyby polemikę ocalą od zupełnego zapomnienia żołnierzy, którzy choć poszli na wojnę by bić się za cesarza i cara wcale nie chcieli za nich ginąć, pozostawać na polu bitwy?, w środku lasu, przysypani cienką warstwą liści i kilkoma kamieniami?




Przyszłość ?... Mam wrażenie, że sam projekt, który może zechciałby koordynować i kierować nim Pan Stanisław Maciela, spotkałby się z życzliwym przyjęciem zarówno ludności zamieszkującej Bieszczady, jak poszukiwaczy militariów, nie wspominając o żyjących rodzinach poległych, bo przecież na pewno żyją potomkowie wielu z bezimiennych żołnierzy, a na pewno gdyby Ci którzy polegli mogli powiedzieć też chcieli by być bliżej tych o których pamięć nie zaginie i co roku ktoś w Święto Zmarłych zapala lampkę na ich grobach...




Pytanie... Czy są osoby, zainteresowane takim projektem?, czy to tylko moje chore marzenie? A może stworzyć w Lesku chociażby izbę pamięci bitew rozgrywających się w Karpatach? Przypuszczam, że wielu poszukiwaczy włączyłoby swoje kolekcje, a chociaż ich ułamek, tworząc prawdziwe muzeum czynu żołnierskiego pierwszej Wielkiej Wojny? Muzeum jakiego nie ma w Polsce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum hobby Strona Główna -> I wojna światowa Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin